środa, 16 grudnia 2009

Stan wojenny vs. Reformy Balcerowicza

Poniższy post jest listem do redakcji Polityki w odpowiedzi na zdanie red. Jacka Żakowskiego, zamieszczone m.in. w portalu www.emetro.pl

Witam

Jako młody człowiek chciałbym wyrazić swoje zawstydzenie opinią p. Jacka Żakowskiego wyrażoną w dzisiejszym Metrze.
Uważam, że "oświeceniowa pycha", która miała prowadzić tak samo prof. Balcerowicza jak autorów Stanu wojennego jest nieuzasadnionym porównaniem. Na kontrargumenty można przytoczyć zarówno demokratyczną legitymizację jak i konieczność (podkreślam!) urealnienia polskiej gospodarki.
Hasło "trudne reformy" nie jest jakimś synonimem na reformy wprowadzane kuchennymi drzwiami. Takie tematy istnieją naprawdę i nie można ich zostawić na później. Dobrym przykładem jest system emerytalny: brak jego niepopularnej społecznie reformy spowoduje jego zapaść.
Co miał więc robić prof. Balcerowicz lepiej? Dziś możemy snuć wielkie wizje co można było zrobić inaczej. Lecz tak jest zawsze jak możemy spojrzeć na sprawy z dystansu. Wtedy na pewno nie było o to łatwo. Tak samo o doświadczenie. Nikt go nie miał w sprawach takiej skali.
Tak więc zdecydowanie podkreślam, że Stan wojenny, jak i Reformy Balcerowicza to DWA RÓŻNE wydarzenia, których zrównywanie jest objawem naszego polskiego narzekania na coś czego nie zmienimy bo jest za nami. Daleko za nami.

1 komentarz:

MKWJTC pisze...

Na tyle na ile, wszystkie nasze akcje i reakcje, zwłaszcza trudne nie mogą być pozbawione myśli, czy obawy, czy aby jesteśmy wystarczająco humanistyczni, może nawet humanitarni. Ale racja, są rzeczy które trzeba zrobić, bo trzeba je zrobić.